wtorek, 18 lutego 2014

Coś Ty zrobił z moją Kaśka?

To już nie jest ta sama Kaśka...
Stała się nieufna, przygnębiona , pozbawiona nadziei...a to wszystko przez jednego dupka - pana "M" (nazwijcie go jak chcecie : Marek, Marcin, Marcel - wszystko jedno).
Poznali się dużo wcześniej przez wspólnych znajomych na jednej z domówek.Miło spędzili ten wieczór przy czerwonym winie i wspólnych rozmowach. Nie wymienili się telefonami, ale widywali się na kilku kolejnych imprezach także przewijał się co jakiś czas pan "M" przez życie Kaśki. Mimo wszystko nie stwarzali żadnych dwuznacznych sytuacji, które mogłyby świadczyć o jakimś większym zainteresowaniu sobą tych dwojga, aczkolwiek z relacji Kobiety wynika, że zupełnie obojętny też jej nie był. Chodził jej po głowie od czasu do czasu wracając wspomnieniami do długich rozmów na wiele pasjonujących tematów. Znaleźli wspólny język i bardzo dobrze się czuli w swoim towarzystwie. Miałam przyjemność być na jednej z takich domówek i nie ukrywam obserwowałam te ich długie konwersacje. Najczęściej trafiali na siebie w okresie letnim, kiedy tych imprez jest rzeczywiście więcej, także ich znajomość budowała się z dobre trzy lata z małymi przerwami. Pewnego razu Kaśka zadzwoniła do mnie bardzo przejęta i podekscytowana informując, że "M" poprosił o jej telefon i zaproponował spotkanie. Od razu się zgodziła i po paru dniach szykowała się na "pierwszą randkę". Ach jak ona się długo pindrzyła przed tym lustrem...myślałam ,że nigdy nie wyjdzie z tej łazienki...:) - mam nadzieję, że się nie gniewasz Kacha...
Mimo, że znali się dobrze i dość długo bardzo się denerwowała spotkaniem, z resztą tak samo jak on.
Nie liczyła na nic więcej niż dobrą znajomość, czy przyjaźń , ale szybko okazało się, że wdarło się też tam uczucie - tak to wtedy przynajmniej wyglądało.
"M" mieszka  z 20km od naszej miejscowości, ale odwiedzał Katarzynę dość często co bardzo ją cieszyło.Oboje długo pracują także spotkania były raczej wieczorne, ale tak ustalili i tak wszystkim pasowało.
Pan "M" okazywał swojej dziewczynie dużo ciepła i uczucia, był delikatny, czuły i nie żałował swoich pocałunków co jeszcze bardziej rozbudzało zmysły i emocje Kaśki.
Dzwoniła do mnie co jakiś czas i była tak przeszczęśliwa ,że aż miło było słuchać radości płynącej z jej serca. Opowiadała jak wiele ich łączy, jak wiele mają sobie do powiedzenia, ile wspólnych rzeczy ich pasjonuje. Mówiła o całych nocach przegadanych w blasku świec i  w delikatnych objęciach "M". Od wieczora do rana obsypywał ją spontanicznymi, czułymi pocałunkami nie pozwalając nawet na chwilę aby nie była przez niego tulona. Wszystko zapowiadało się cudownie i ich (przynajmniej jej) miłość wydawała się być nieskończona. Radość jaką emanowała z niej mówiła wszystko, a ja cieszyłam się razem z nią trzymając za nich kciuki. 
Pytacie pewnie co się stało z tą parą? Co jest z "M" nie tak?  - No właśnie...
Katarzyna opowiadała mi o ich spotkaniach wieczornych, o przegadanych nocach...ale nic nie mówiła o dniach... i tu zaczynają się schody.
W dzień natomiast Drodzy Państwo -  "M" był wielką zagadką i tajemnicą. Potem dopiero Kaśka  dołożyła brakujące elementy układanki...o czym wcześniej nie mówiła.
Wieczory i noce owszem były cudowne , ale tylko do momentu kiedy pan "M" nie zamknął za sobą drzwi i jednocześnie zamykał się przed  tęskniącą Kaśki. W ciągu dnia ich kontakt był bardzo ograniczony, właściwie wręcz żaden. Tak jak "M" potrafił być ciepły i czuły, tak samo chłodny i niedostępny. Sms -y z pytaniami jakie ona zadawała często pozostawały bez odpowiedzi albo były bardzo ubogie w słownictwo. Pisał od niechcenia sprawiając wrażenie zajętego i znudzonego odpowiedziami. Jak znowu byli razem okazywał jej uczucie dając kolejne nadzieje i chwilowe szczęście. Niby był zaangażowany i chętny na wspólne życie, ale za chwila zamykał za sobą drzwi i wracał do swojego zamkniętego dla niej świata. Pytałam czy próbowała z nim o tym rozmawiać , dlaczego tak się dzieje jak nie są razem. Nie wyjaśniał nic ani też nie robił z tego jakiegoś większego problemu, mówiąc że jest przecież dobrze i nie ma z czego rozniecać jakiejś niepotrzebnej awantury. Znowu dał jej nadzieje i szczęście na parę dni okazując swoje uczucia i obsypując ją pocałunkami, a zarazem zostawiając samą, niedopuszczając jej do swojego świata. Po trzech miesiącach huśtawki nastrojów Kaśka miała dosyć i zdecydowała się na poważną rozmowę z "M", chcąc wiedzieć na czym stoi i co on takiego ukrywa. Okazało się , że on właściwie niczego nie ukrywał, bo chodziły już jej różne rzeczy po głowie, ale pan "M" poprostu ceni swoją własną prywatność, swoją przestrzeń i niezależność - Ot co...
Pan "M" okazało się, że nie zamierzał angażować się właściwie w związek z Kaśką i od początku traktował to jako niezobowiązujące spotkania.Dlatego też nie zamierzał opowiadać się w ciągu swojego całego dnia co on też takiego porabia. Wieczory i noce były czysto fizyczne, miłe spędzanie czasu a dzień był tylko dla niego i dla jego osobistej przestrzeni. Szkoda tylko, że nie wspomniał o tym nic coraz bardziej zakochanej i zaangażowanej Kaśce, której  brutalnie złamał serce.
Dziewczyna do tej pory nie może uwierzyć, że można tak łatwo kogoś oszukać i wmanewrować w niezobowiązujące spotkania towarzyskie. Nie może uwierzyć, że to właśnie ona stała się naiwną ofiarą tylko bawiącego się nią dupka.
Przez taką właśnie nieczułą i kpiącą z  uczuć osobę cierpi niewinna Kaśka, która niestety już tak szybko nikomu nie zaufa i nikogo tak szybko nie pokocha...
Smutne, ale jakże częste są to przypadki...znam kilka bardzo podobnych historii i Wy  pewnie też. Panowie...bądźcie z Nami szczerzy...jak zamierzacie się tylko zabawić, to powiedzcie to poprostu na samym początku, wtedy i Nasze zaangażowanie i podejście będzie zupełnie inne, a i oszczędzicie Nam trochę niepotrzebnie wylanych łez...
Dzięki Kasiu za szczere wyznanie i życzę mimo wszystko Miłości :)